Gdy kończy się lato wówczas większość znanych mi osób narzeka, że znów będzie zimno, szaro i byle jak. Ja reaguję wręcz przeciwnie - cieszę się, że wreszcie zbliża się moja ulubiona pora roku jaką jest złota jesień. Trwa ona dość długo, bo pierwsze przebarwienia liści pojawiają się około połowy września i proces ten trwa do początku listopada. Wówczas niestety to piękne, kolorowe listowie opada na ziemię pozostawiając nagie gałęzie.
Z początkiem jesieni nieodmiennie kojarzy mi się piosenka Czesława Niemena "Wspomnienie".
Jak to leciało? - ..."mimozami jesień się zaczyna złotawa, krucha i miła"...
Obecnie ta piękna jesień szykuje się już do odwrotu, postanowiłam więc jeszcze trochę nacieszyć się nią i podzielić z innymi moimi odczuciami. Mam nadzieję że gdzieś są osoby, które podobnie jak ja reagują na pewne okoliczności przyrody.
Uwielbiam wręcz w słoneczny jesienny dzień obserwować przez okulary przeciwsłoneczne drzewa na których znajdują się wielokolorowe liście. Wówczas barwy stają się bardziej nasycone i widok jest jeszcze piękniejszy niż w rzeczywistości.
Bardzo lubię też patrzeć na opadające liście, które tańczą na wietrze. Najpiękniej spadają listki brzozy, które są małe i lekkie przez co długo wirują w powietrzu...
Zapach spadłych, suchych liści to mój ulubiony aromat natury. Jest to zapach niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju. Spacer wśród takich liści to wielka przyjemność i relaks.
Co roku gdy kończy się złota jesień a zaczyna polski listopad (czasami naprawdę nieprzyjemny) jest mi bardzo smutno i żal, że znów tak długo muszę czekać na ten piękny spektakl...
piątek, 22 października 2010
Subskrybuj:
Posty (Atom)