niedziela, 25 października 2009

Uwaga! Tylko dla kobiet...

"Dom nad rozlewiskiem" autorstwa Małgorzaty Kalicińskiej to piękna, mądra, życiowa opowieść o poszukiwaniu swego miejsca na ziemi. Główna bohaterka Gosia może być wzorem do naśladowania dla setek tysięcy współczesnych kobiet. Poniżej cytuję słowa Małgorzaty wyjęte z powieści, a będące kwintesencją jej osoby. Cytaty te dają dużo do myślenia, są samą prawdą przez duże P...

..."Pracuję w firmie, jakich tysiące na świecie. Agencja Reklamowa Hop-Art Media Sp. z o.o. Czyli: Eksport, import, aport i rapaport. Tańczy, śpiewa i stepuje, krawaty wiąże i przerywa ciąże. Robimy za pieniądze wszystko"...

..."Na przyjęciu jeden z klientów naszej firmy, nieźle już napity, wyrzęził mi w tańcu, że on lubi takie więdnące lilie, bo z młodymi to różnie bywa: albo się ceregielą, albo technicznie kiepskie. Nie mogłam dać mu kopa w krocze, bo to był dobrze płacący klient. Ryczałam w domu do rana. ze złości, że mu nie dokopałam"...

..."Wieczorem, w łóżku, Konrad dość obcesowo mnie pocałował. Owszem, dłużej, ale tak nachalnie, ostro. Językiem mało mnie nie udusił, a jak zaczął niedbale ściskać moją pierś".......

..."W końcu miałam wreszcie szansę stracić cnotę! Bolało jak cholera. Krwawiłam jak kaczka. Pewnie za późno się zebrałam z tym dziewictwem. Dwudziestkę miałam za sobą. Było jakoś nie tak. Nie tak jak na filmach".....

..." Lata temu oglądałam film z piękną francuską aktorką. Miała koło czterdziestki, grała żonę jakiegoś węgierskiego urzędnika. Była tam taka scena - żona leżała z mężem w pościeli i rozmawiali. On był w pasiastej piżamie. W średnim wieku, taki zestresowany, zmęczony, zniszczony... Potem zgasili światło, a on tylko trochę zsunął gacie, położył się na niej i po kilku ruchach było po wszystkim. Przewalił się na swoją stronę wersalki i zasnął. Pamiętam twarz aktorki - piękną, smutną, z taką beznadzieją w oczach... Twarz milionów kobiet uwikłanych w taki małżeń
ski obowiązek. Kobiety, która nigdy nie powiem swemu, dobremu skądinąd, mężowi, że nienawidzi tego, co on robi. Że jest beznadziejny. Że ona czuje się po takim seksie jak kibel. Nie powie, bo on, ten dobry mąż, poczułby się skopany w najczulsze miejsce..."

..."Im się wydaje, że my, kobiety, mamy tak samo jak oni... Mężczyźni w stresie mają wzwód, a orgazm to po prostu odreagowanie, rozładowanie napięcia. Przychodzi wraz z fizjologicznym wytryskiem. Kiedy nam jest ciężko i źle, nie chcemy seksu. Musimy odejść od stresu. Wyluzować. Powoli nabieramy ochoty na seks. Bardzo powoli. Stres temu nie sprzyja. Nastrój, atmosfera, uwolniona psyche...Potem zaczyna reagować ciało"....

..."Po zabiegu (makijażu permanentnego) podeszłam do lustra. Ujrzałam potwora. Opuchnięte, przekrwione powieki, jak po ciosie Gołoty. A usta?...Usta były przerażające. Wielkie i wynicowane, jak u małpy. Jak bym miała zamiast nich - dwie parówki. Jak mi opuchlizna nie zniknie do poniedziałku, to sobie założę kółko do nosa i wyjadę do Afryki"...

..."Teraz ja całowałam Grzesia, tak jak on mnie przed chwilą nauczył. Bardzo powoli i bardzo namiętnie. Zmysłowo i delikatnie. Zupełnie jakbym wylizywała nutellę ze słoiczka. Jego twarz była słona i ciepła. Czułam, że mam oszalałe tętno, że płonę z jakiegoś uniesienia, ekscytacji. Chciałam tak stać i całować się do rana jak jakaś małolata"....

..."Kochaliśmy się dobrze ponad godzinę, a ja myślałam, że kilkanaście minut. Myślałam o tym, co się działo z moim ciałem jeszcze parę minut temu. Czułam, wiedziałam, że tak to musi wyglądać. Ani książki, ani filmy nie umiały oddać tego, co się ze mną działo. Nasza gra wstępna zaczęła się jeszcze wczoraj. Potem wyobraźnia łagodnie wprowadzała nas, a mnie na pewno, w stan podniecenia, oczekiwania. Grześ działał z rozmysłem, domyślając się, że nie jestem łóżkową lwicą. Widział mój wstyd, niepewność. Powoli przełamywał moje zażenowanie i doskonale wiedział, co robić, żeby było naprawdę dobrze. Było"....
C.D.N...


To tylko niewielkie, początkowe urywki tej fascynującej, mądrej, czasami rozweselającej do łez książki. Polecam na długie, jesienne wieczory, w trakcie czytania człowiekowi od razu robi się cieplej na sercu...


wtorek, 20 października 2009

Zawsze jest pora na ... naukę

Właśnie rozpoczęłam studia na kierunku Administracja. Kierunek ten nie jest spełnieniem moich marzeń, ale jest mi potrzebny w związku z wykonywaną pracą i dlatego zdecydowałam się na naukę. Moim marzeniem jest studiowanie filologii polskiej i mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się to zrealizować...

Mam wrażenie, że dostałam od losu drugą szansę na ponowne przeżycie młodości. To czego nie zrobiłam 20 lat temu robię właśnie teraz i dzięki temu czuję się młoda duchem, mogę "przenosić góry" i cieszyć się życiem. Ta euforia zakiełkowała w moim życiu rok temu w momencie rozpoczęcia kursu przygotowującego do matury i trwa nadal. Możliwość rozwoju intelektualnego daje mi wiele satysfakcji i powoduje uczucie spełnienia duchowego. To jest to czego było mi potrzeba.
W ciągu rozpoczętych studiów będę zgłębiać tajniki m.in. prawa, psychologii, filozofii, ekonomii. Mam nadzieję, że każda z tych dziedzin nauki odkryje przede mną nieznane mi dotąd a interesujące i przydatne w życiu fakty.

Przez ostatni rok (w związku z pobieraną nauką) poznałam wspaniałych ludzi, którzy podobnie jak ja są głodni wiedzy i otwarci na wszelkie "naukowe przedsięwzięcia", a wiek metrykalny jest wręcz naszym atutem, gdyż podjęte wyzwania traktujemy bardzo świadomie i odpowiedzialnie.
Mam szczęście poznawać ludzi przyjaznych, otwartych, serdecznych, mądrych, pozytywnie nastawionych do życia i chcących dawać innym to co w nich samych jest najlepszego...
A przecież to co innym damy dobrego, kiedyś wróci do nas...


wtorek, 13 października 2009

A może by tak do sanatorium ...

Rok temu, właśnie w październiku byłam przez dwa tygodnie z mężem w sanatorium w Świeradowie Zdroju. Skierowanie otrzymaliśmy z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, a nie z Narodowego Funduszu Zdrowia (skąd większość kuracjuszy otrzymuje skierowania). Mało kto wie, że w ZUS-ie utworzono specjalny fundusz finansujący pobyty w sanatorium osób pracujących, płacących regularnie składki na ZUS. Skorzystać z takiego skierowania ZUS-owskiego może w zasadzie każda osoba pracująca, która przedłoży wniosek wraz z opinią o stanie zdrowia od lekarza rodzinnego ewentualnie od lekarza specjalisty. A przecież większość z nas ma jakieś mniejsze lub większe dolegliwości, nie musi to być wcale bardzo poważne schorzenie. Kuracjusz za pobyt w sanatorium nic nie płaci, nawet otrzymuje zryczałtowaną kwotę kosztów za przejazd.

Z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że warunki zakwaterowania w sanatorium i wyżywienie były na dobrym poziomie. Niestety ZUS nie finansuje wszystkich zabiegów sanatoryjnych, ale np. finansuje codzienną półgodzinną gimnastykę, inhalacje w grocie solnej wraz z muzykoterapią, kąpiele solankowe, udział w warsztatach psychologicznych dotyczących promocji zdrowia. Wszystko ciekawe i pozytywnie wpływające na samopoczucie - bardzo polecam.
Ja i mąż potraktowaliśmy pobyt w sanatorium raczej jako wczasy i okazję do górskich wędrówek.

Świeradów Zdrój położony w Górach Izerskich, mało docenianych przez turystów, a znajdujący się zaledwie 20 km od Szklarskiej Poręby. W Karkonosze docierają tłumy, a w Góry Izerskie tylko koneserzy. Daje to możliwość nawet kilkugodzinnych spacerów po górach bez spotkania żywej duszy, a szczególnie w październiku, poza sezonem letnim. Góry nie za wysokie, więc dostępne dla każdego mogące poszczycić się rozbudowaną siecią szlaków i dróg rowerowych.

Góry Izerskie zapewniają piękne widoki, szczególnie jesienią, kiedy to natura wystawia sztukę pt. "Wszystkie barwy polskiej, złotej jesieni"... Jesień to moja ulubiona pora roku, uwielbiam ją właśnie za przepiękne kolory, za nastój budowany promieniami słońca, za wrzos w lesie, za kasztany, za babie lato i za to, że właśnie jest jaka jest... Zapach spadłych liści jest cudowny. Powiedziałby ktoś, że jesień oznacza koniec czegoś, to fakt, ale dla mnie oznacza jednocześnie zapowiedź tego, że za pewien wprawdzie długi okres czasu nastąpi druga w kolejności moja ulubiona pora roku, czyli wiosna, ale o tym innym razem...

Powracając do Gór Izerskich, warto wybrać się na Stóg Izerski na którym znajduje się "klimatyczne" schronisko, skąd rozchodzą się w wielu kierunkach interesujące szlaki. Warto też pokonać dość długa drogę do innego schroniska tj. "Chatki Górzystów", mającego miejsce w byłej poniemieckiej szkole - jedynym ocalałym budynku spośród niemieckiej przedwojennej osady. W trawie można odnaleźć fundamenty i pozostałości ruin niegdysiejszych domostw (przed II Wojną Światową tereny Świeradowa i okolic należały do Niemiec). Wystarczy w wyszukiwarce internetowej wpisać: "Chatka Górzystów" i można obejrzeć zdjęcia tego arcypięknego miejsca obecnie i w przeszłości.
Jedna tylko uwaga, w październiku wybierając się w góry trzeba wyruszać z rana, ponieważ ok. 17-tej jest już nieprzyjemna szarówka.

Pobyt w sanatorium pozwolił mi wyciszyć się, maksymalnie zrelaksować, zapomnieć o szarej codzienności, nabrać dystansu do spraw mało istotnych. Moim zdaniem taki turnus rehabilitacyjny potrzebny jest każdemu z nas, tym bardziej warto skorzystać z takiej możliwości jaką daje państwowa instytucja, ale suma sumarum za nasze własne pieniądze oddawane regularnie co miesiąc.

Szczerze polecam pobyt na wczasach w Tych Góralskich Lasach....