Przedstawiam artykuł mojego autorstwa, który ukazał się w jednym z kolorowych pism ok. 10 lat temu pt. "Zmowa babć".
Pani Józia i babcia Marta poznały się prawie pół wieku temu. Przez wszystkie lata utrzymywały bardzo bliski kontakt, spotykały się często, pomagały sobie w trudnych chwilach. Po śmierci męża pani Józia poznała pana Czesława. Niebawem starsi państwo postanowili się pobrać. Na przyjęcie ślubne zaprosili oczywiście także babcię Martę. Tam moja babcia spotkała wnuka pana Czesława - Darka. Młody człowiek bardzo się babci spodobał, uznała, że jest przystojny, miły i dobrze wychowany. Miałam wówczas dwadzieścia lat i babcia uważała, że to już najwyższa pora, bym znalazła sobie jakiegoś chłopaka. Myślała o tym, myślała, aż wymyśliła...
Postanowiła zorganizować mi spotkanie z Darkiem. Obie panie stwierdziły zgodnie, że jest to doskonały pomysł. Ja byłam nieco mniej zachwycona. Nie chcąc jednak robić babci przykrości, pojechałam z nią do mieszkania pani Józi, gdzie - jak ustaliły wspólnie - będzie na mnie czekał ów uroczy chłopiec. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że to zdarzenie będzie miało jakikolwiek wpływ na moje dalsze życie. Darek przyszedł na to spotkanie równie niechętnie, jak twierdził - sam mógłby znaleźć sobie towarzyszkę życia i nie miał ochoty korzystać z pośrednictwa swatek. Jednak, ku naszemu zdziwieniu, po owym pierwszym zaaranżowanym spotkaniu umówiliśmy się na następne. Obie panie uznały, że spełniły swoje zadanie, reszta należy już do nas.
Początkowo chodziłam na spotkania z Darkiem tylko dlatego, że była to miła rozrywka. Świetnie się bawiłam, ale nie czułam, ze w moim życiu zdarzyło się coś ważnego. Kiedy jednak poznałam Darka bliżej, zrozumiałam, że jest wartościowym, poważnie patrzącym na życie człowiekiem. Po pewnym czasie uświadomiłam sobie, że jestem w nim zakochana. Pięć miesięcy później Darek dostał wezwanie do wojska. Obawiał się, że w czasie jego służby nasz związek się rozpadnie, nie wytrzyma próby czasu. Dlatego zanim odjechał, kupił ślubne obrączki. Miały przynieść nam szczęście i podtrzymywać na duchu w trudnych chwilach.
Jakoś przeżyliśmy te półtora roku rozłąki. Po wyjściu Darka do cywila postanowiliśmy się pobrać. Na ślubnym kobiercu stanęliśmy 18 września. Osiemnastka to moja szczęśliwa liczba: osiemnastego się urodziłam, osiemnastego poznałam Darka, osiemnastego wzięliśmy ślub i na osiemnastego był wyznaczony termin urodzin naszego synka (urodził się jednak wcześniej). Dzień ślubu wspominam jako jeden z najpiękniejszych w życiu. Zaproszone były oczywiście obie babcie - Marta i Józia. Dziadek, niestety, nie doczekał tej chwili. Po ślubie zamieszkaliśmy w mieszkaniu, w którym wcześniej mieszkali dziadkowie Darka, tym samym, w którym spotkaliśmy się po raz pierwszy...
czwartek, 23 lipca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz